Dziennikarz TVN24 o coming oucie transpłciowej córki. „Mieliśmy poczucie, że życie się skończyło”
Piotr Jacoń napisał książkę „Wiktoria. Transpłciowość to nie wszystko”. Jak tłumaczy w rozmowie z TVN24 powstała ona, żeby nie opowiadać w kółko tej samej historii. Dziennikarz przyznał, że „niechętnie wraca do chwili, kiedy siedział z żoną na kanapie i zadzwoniło do nich dziecko” dokonując coming outu. – Mieliśmy poczucie, że nie będzie żadnego „dalej”. Że nasze życie się skończyło. Mieliśmy poczucie niesprawiedliwości – wspomina Jacoń.
Dziennikarz dodał, że obecnie są już w innym miejscu. Jacoń powiedział, że nie spodziewał się, jakie konsekwencje będzie miał jego wywiad, w którym wspomniał o transpłciowej córce. – Nie planowałem tego, co się wydarzyło – stwierdził Jacoń. Dziennikarz wyjaśnił, że wszystko zaczęło się od błahych pytań co słychać u jego dzieci, w tym jego transpłciowej córki.
Dziennikarz TVN24 unikał rozmów o transpłciowej córce. „Nie chciałem, żeby to pytanie padło”
Jacoń tłumaczył, że „kiedy padało imię, którego już nie używają, musiał wybierać między wykładem o transpłciowości lub odpowiedzi »luz, okej«”. Dziennikarz przyznał, że zazwyczaj wybierał „to drugie rozwiązanie, ale coraz bardziej czuł, że to jest bez sensu”. – Unikałem rozmów z ludźmi, bo nie chciałem, żeby to pytanie padło. Uświadomiłem sobie, że muszę powiedzieć na głos, jak jest – powiedział Jacoń.
Dziennikarz podkreślił, że okazało się, że „ich historia ma sporą siłę rażenia, zaczyna znaczyć coś dla innych”. – Kiedy już zacząłem o tym mówić, to nie było odwrotu – ocenił Jacoń. – Wydawało mi się, że na coming out Wiktorii zareagowaliśmy niemalże wzorcowo, bo od razu weszliśmy w tryb pełnego wsparcia. Ale dopiero po tych kilku latach mam refleksję dotyczącą tego, że perspektywa moja i perspektywa mojej córki na tę samą sytuację mogą być zasadniczo różne – przyznał dziennikarz.
Piotr Jacoń o transpłciowej córce. „Uważałem, że w większości ludzie mówią o mnie dobrze”
Jacoń w książce porozmawiał też z ojcami innymi transpłciowych dzieci. Jak wyjaśniał „zależało mu na złamaniu stereotypu wspierającej matki i nieobecnego ojca”. Dziennikarz zaznaczył także, że początkowo myślał, że „w zdecydowanej większości ludzie mówią o nim dobrze, ale w którymś momencie to się zmieniło”. – Chodziłem już wtedy na terapię. Gdyby nie to, byłoby ciężko – podsumował.